niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 1

Witam. Mam dla Was pierwszy rozdział :). W końcu zacznie się coś dziać. 
Bardzo proszę Was o komentarze. Dla Was to tylko chwila- dla mnie to wiele znaczy. Ta część jest wyjątkowo długa :P.
2 komentarze=kolejny rozdział.
~~~
Gdy tak siedziałam w półmroku, usłyszałam na dole znajomy głos. Ale czy to rzeczywiście ta osoba, o której myślę? Moje rozmyślania przerwał skrzyp drzwi. A jednak, to Cody. Stał w drzwiach, uśmiechając się.
-Mogę wejść?-spytał.
-Jasne.-powiedziałam obojętnie.
-Przyjechałem pomóc Wam w rozpakowywaniu pudeł. Chwila, ty płaczesz?!-
-Nie, nie.-otarłam oczy.
-Myślisz, że jestem ślepy? Przecież widzę. Co jest?-
-Nic takiego, naprawdę.-uśmiechnęłam się.
Nic nie odpowiedział. Po prostu mocno mnie przytulił. To chyba było właśnie to, czego mi było trzeba. Wtuliłam się w ramię przyszywanego brata. Cody to syn mojego ojczyma. Od razu się dogadaliśmy. Jest fantastycznym starszym bratem. Ma dwadzieścia dwa lata. Studiuje, mieszka w Akademiku. Dorabia sobie w warsztacie, żeby w przyszłości znaleźć sobie jakieś mieszkanie. Jest bardzo ambitny.
*
Po dłuższej chwili przytulania się, poczochrał moje blond włosy.
-Dobra, wstawaj. Musimy rozpakować te pudła. Chyba nie chcesz spać otoczona kartonami? Z drugiej strony słyszałem, że jak byłaś mała, lubiłaś spać w pudełku po pralce.-zachichotał.
Delikatnie szturchnęłam go w ramię. Zabraliśmy się do sprzątania. Po skończonej pracy, Cody dał mi batonika. Usiedliśmy razem na moim łóżku.
-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.-uśmiechnął się.
-Nie. Jutro muszę iść do szkoły.-
Wybuchnęliśmy śmiechem.
-Dasz sobie radę.-otulił mnie ramieniem-No nic, muszę się zbierać.-
-Nie, zostań jeszcze.-powiedziałam łapiąc go za bluzę.
Delikatnie mnie popchnął. Zachichotałam.
-Jutro wstajesz do szkoły.-powiedział pięknym tenorem.
Później zniknął za drzwiami.
*
Rano nie mogłam się pozbierać. Nie chciałam iść do nowej szkoły. Byłam pewna, że będzie tam tak samo okropnie, jak w starej. Powolnie wybierałam strój. Gdy wreszcie się ubrałam zeszłam na dół, na śniadanie. Zrobiłam sobie tosta. Jedząc rozczesywałam włosy. Ojczym popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-A co jak włos wpadnie Ci do jedzenia?-spytał.
-Nic.-odparłam i wrzuciłam talerz do zmywarki.
Chwilę potem już mnie nie było. Przed domem czekał na mnie Cody, który miał zajęcia dopiero o dziesiątej i zaproponował mi podwózkę.
-Cześć.-przywitałam się.
-No nareszcie! Czekam już dobre pięć minut!-
-Oj przestań, starałam się przyjść na czas.-uśmiechnęłam się niewinnie.
Cody dodawał mi otuchy. Kiedy był obok wiedziałam, że sobie poradzę. Czasami, był dla mnie jak ojciec.
*
Stałam przed tym okropnym budynkiem. Bałam się. Gdy weszłam do środka, serce mi zamarło. Ilu tu ludzi! Cały korytarz był zatłoczony. Najdziwniejsze było to, że już na wejściu podbiegła do mnie jakaś dziewczyna. Jej kruczoczarne, długie do bioder włosy, powiewały to w lewo, to w prawo. Była ubrana dość dziwacznie. Jak katastrofa mody. Zatrzymała się tuż przede mną, uśmiechając się.
-Cześć, mam na imię April. To ty jesteś Natalie, nowa uczennica?-pytała rozbawiona.
-Tak. Miło poznać.-powiedziałam trochę speszona.
-Będziemy chodziły razem do klasy. Och, no właśnie, pewnie zastanawia Cię skąd wiem o Twoim przybyciu.-
-Właściwie to ni...-
Nie dokończyłam, ponieważ April mi przerwała.
-Jestem przewodniczącą szkoły i bardzo lubię poznawać nowe osoby.-puściła mi oczko-Chodź, objaśnię Ci co i jak. Oprowadzę Cię.-
Nie miałam czasu nic powiedzieć. Już byłam ciągnięta przez energiczną dziewczynę.
*
Ku mojemu zdziwieniu dogadałyśmy się z April. Siedziałam z nią na wszystkich lekcjach, spędzałam przerwy, nawet wracałyśmy razem do domu. Okazało się, że mieszka nie daleko. Nagle zamurowało mnie.
-Co jest, coś nie tak?-spytała April.
-Cholera, zapomniałam kluczy! Ojczym wróci dopiero wieczorem.-
-To nic, chodź do mnie.-
-Nie, nie trzeba.-uśmiechnęłam się-Pochodzę sobie po mieście.-
-Zwariowałaś? Jest chłodno. Nie będziesz łaziła po ulicach jak bezdomny. Idziesz ze mną!-powiedziała rozkazująco.
-No dobra.-poddałam się.
*
U April było bardzo przytulnie, jedynie jej pokój był nieco przerażający. W koncie stali kartonowi chłopcy z One Direction, a ściany były oblepione plakatami. Włączyła telewizor i przełączyła na jakiś kanał muzyczny.
-Spójrz, godzina z One Direction.-pisnęła.
Nie przeczę, też ich lubię. Ale do tego stopnia? Nagle prezenter godziny z naszym ulubionym boysbandem, ogłosił konkurs.
-Dzwońcie do nas teraz, pod podany na ekranie numer, aby wygrać dwa bilety na koncert One Direction w Londynie! Dodatkowo, oprócz biletów na koncert możecie wygrać "Dzień z One Direction".-
-O mój Boże! Mogę mieć bilety i spędzić z nimi cały, długi dzień! Nie wierzę!-
-To dobrze. Widzisz cenę za połączenie?-
-I co z tego? Spróbujmy, proszę!-
-Pf, Twój telefon. Ale nie licz na to, że wygrasz.-
Nagle April zupełnie zatkało. Odpowiedziała jedynie "Naprawdę?". Gdy zakończyła rozmowę, zaczęła się tak drzeć, że dziwiłam się jak jej przepona to wytrzymuje.
-Wygrałaś? Nie wierzę Ci.-powiedziałam, wiedząc, że udaje.
-Tak, wygrałam! Podałam im mój adres. Jutro przyślą bilety i kartę spotkania! Pójdziesz ze mną na koncert?-spytała błagalnie.
-D-dobra.-wydusiłam, wciąż nie dowierzając. 

3 komentarze:

  1. Nareszcie coś się dzieje c:
    Masz O.G.R.O.M.N.Y talent. Twoje prace czyta się.. Nie wiem jak to napisać. Może tak - czyta się je lekko. Mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli XDDD
    Czekam na next, oraz pozdrawiam cieplutko ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje się długie, ale nadal jest mało. Pięknie ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. "Usiedliśmy razem na moim łóżku"
    Ej no,i nic więcej?
    :'D

    OdpowiedzUsuń